Władysław Szpilman „Pianista“ : dziennik człowieka, który przeżyl piekło dzięki muzyce

W głębi człowieka jest wiele zła i zwierzęcych instynktów. Wychodzą one na jaw, gdy mogą się bez przeszkód rozwijać.

Chyba niemal każdy widział słynny film w reżyserii Romana Polańskiego „Pianista“ , który tak naprawdę jest dość popularny, natomiast książka pod tym samym tytułem jak dla mnie wygląda trocha w cieniu, chociaż to ona jest tym pierwszym źrodłem i autentycznym dokumentem owej historii.

Książkę W. Szpilman „Pianista“ napisał odrazu po wojnie, w 1945 roku, gdy jeszcze wszystkie przeżycia były bardzo żywe. Prawda, pierwsze wydanie, które ukazało się w 1946 roku było dość okrojone przez cenzurę i nie zawierało całej treści z powodu panującej wówczas w Polsce sytuacji socjalno-politycznej. Pełne wydanie ukazało się po upływie ponad 50 lat, dzięki zaangażowaniu syna pianisty Andrzeja. To wydanie „Pianisty“ jest wzbogacone rownież fragmentami pamiętnika kapitana Wehrmachtu Wilma Hosenfielda, Niemca, który uratował życie pianiście. Te fragmenty bardzo wzbogacają treść książki W. Szpilmana, gdyż ukazują to, że nie zważając na całe okrucieństwo niemieckich żołnierzy, istniały wśród nich jednostki, które były w stanie przeciwstawić się systemowi. A także te wspomnienia niemieckiego kapitana świadczą o tym, że społecznośc znała o zbrodniach dokonywanych przez armię hitlerowską na terenach Polski i innych krajów.

Wydaje się mi, że sytuacja była by łatwiejsza do zniesienia, gdyby nasza wolność była ograniczona w bardziej namacalny sposób – na przykład w więziennej celi. Taki sposób zamknięcia definiowałby jasno i nieomylnie stosunek do otaczającego nas świata. Wiadomo, czego należy się tam spodziewać; więzienna cela stanowi świat sam w sobie, pozbawiony złudzeń normalnego życia, o którym można tylko marzyć, wypełniony więzienną codziennością, a nie, jak w getcie, iluzją narzucającą się na każdym kroku, gdziekolwiek by się było, w każdej chwili przypominającą smak utraconej wolności.

O czasie Holocaustu i zagładzie Żydów podczas II wojny światowej czytałam nie jedną książkę, natomiast mogę stwierdzić, że „Pianista“ jest prawddziwym dokumentem czasu tej wojny, gdyż jest napisany przez osobę odrazu po wojnie, nie zaś po kilku dziesięcioleciach jako dalekie wspomnienie czy reportaż. „Pianista“ jest niemal pamiętnik, napisany gdy rany duszy, doznane po przeżyciu prawdziwego koszmaru, jeszcze bardzo krwawiły. Myślę, że ta książka stała się dla Władysława swego rodzaju spowiedzią, dziękiej której mógł jakoś podnieść się na duchu i dalej budować swe życie. Szpilman bardzo po ludzku opisał swoje wspomnienia. Główny bohater książki, on że i narrator, jawi się czytelnikowi jako prosty i dość skromny człowiek, utalentowany pianista, dla którego muzyka była nie tylko pracą, ale i stała się tym, co pozwolilo wyżyć w dosłownym i przenośnym znaczeniu. Skoro był znany przez wielu warszawiaków, był utalentowany i grał, dzięki przyjacielowi uniknął wywózki wraz z rodziną i przeżył wojnę. Owszem, te uratowane życie bolalo mu i sumiennie miał trudno, że nie był na drodze do śmierci wraz z rodzicami i rodzeństwem.

Dziś byłem tak samotny, jak chyba żaden inny człowiek na świecie. Gdy Defoe tworzył idealny obraz samotnego człowieka – Robinsona Cruzoe – pozostawił mu nadzieję na kontakt z ludźmi i Robinson mógł się cieszyć na samą myśl o takim spotkaniu, mogącym nastąpić każdego dnia, podtrzymując się tym samym na duchu. Ja zaś od otaczających mnie ludzi – gdy się zbliżali – musiałem uciekać, kryć się przed nimi w obawie przed śmiercią. Jeśli miałem przeżyć, musiałem być samotny, bezwzględnie samotny.

Chyba najbardziej wzruszyło mnie to, że w tej książce autor nie zważając na te całe piekło, które mu przyszło się przeżyć opowiadanie toczy nie zgęszcząjac kolorów rzeczywistości. Tak samo opowiada o tych, co cierpieli, o tych co pomagali Żydom, jak i tych, którzy tej pomocy odmawiali. I Szpilman nie bierze na siebie roli sędzi i nie oskarża ich, po prostu rozumie, że okazać pomóc Żydom znaczy strach o własną rodzinę. Bohaterstwo na kartkach literatury czy też na ekranie w kinie zazwyczaj zachwyca i wygląda czasami tak, że prosto być tym dobrym bohaterem, natomiast w życiu to bardziej skomplikowana decyzja i to daje się wyczuć przy czytaniu wspomnień pianisty. Szpilman opisuje tych bohaterów, którzy ryzykowali własnym życiem chowając Żydów, dostarczając im żywność, przemycając towar to getta, jak i tych, którzy z tej sytuacji probówali zarobić. Opisuje okrutnych niemieckich katów, którzy z balkonów zrzucali niepełnosprawnych starców i zabijali dzieci, jak i tych Niemców którzy zamykali oczy i tym samym pomagali Żydom uciec.

W książce jest pełno scen, które wpadają do pamięci i serca. Na sześć kawałeczków podzielony cukierek – ostani posiłek z rodziną. Mały chłopak, któremu nie udało się przedostać się przez mały otwór w ścianie getta. Melodie Chopina. Spleśniały chleb i woda, pełna much i śmieci, która była ratunkiem. Książka jest trudna. Trudna, gdyż pełno tu nagiej i tak okrutnej, wstrząsającej prawdy. Pełno brudu, cuchnących na ulicy ciał, głodu i zimna. Ale również „Pianista“ jest pełny nadziei. Takiej samej, którą była muzyka, której melodie wspominał sobie osłabły Szpilman. Nadziei na dobrych ludzi. Polecam wszystkim, którzy lubią prawdziwe historie, szukają autentycznych świadectw lub znają Szpilmana tylko z filmu. Książka daje bogaty obraz historii, którą trzeba znać.

Co było najbardziej życiodajnym eliksirem w czasach masowej zagłady? – Beznadziejna nadzieja, czyli nadzieja, o której się mawia, że zawsze umiera ostatnia. Czasem ratunek przynosił kawałek spleśniałego chleba, znaleziony w kieszeni jakiegoś zmarłego.

Wydawnictwo: Znak